Przedzielić coś na połowę, przejść przez środek, w poprzek czegoś; D pasy w poprzek trasy; D16 pasy w poprzek trasy; Wstęga rozwinięta w poprzek mety biegu ; C2 kursuje w poprzek rzeki; Trasa w poprzek zbocza; Stalowy szlak; Zwierzęcy szlak to męki znak; Przetrzeć szlak; Szlak wodny; Najsławniejszy szlak turystyczny w nowej 1 Zugspitze w Alpach Bawarskich to graniczny szczyt pomiędzy Niemcami i Austrią. 2 Na szczycie Zugspitze (2962 m n.p.m.) znajduje się schronisko i stacje kolejek linowych. 2.1 Kolejki na szczyt. 3 W rejonie Zugspitze utworzono wiele słynnych ośrodków narciarskich. 4 Najtrudniejsze górskie trasy na Zugspitze prowadzą przez strome, skalne Lista pojęć: przejście odcinka szlaku w poprzek, na ukos, szlak prowadzący w poprzek ściany górskiej, tor, płatew, trajektoria. Znaczenie trawersu Aby w pełni wykorzystać możliwości serwisu: WŁĄCZ obsługę JavaScript, oraz WYŁĄCZ wszelkie programy blokujące treść np. Trasa: Zawoja Markowa – Schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Przełęcz Brona – Babia Góra, dystans 12,5 km, czas przejścia ok. 5h 30 min (w dwie strony) 3. Tarnica – najwyższy szczyt Bieszczad zimą. Tarnica 1346 m n.p.m. to najwyższy szczyt polskich Bieszczad, które uważane są za jedne z najdzikszych gór Polski. niewysokie, bardzo strome, skaliste zbocze górskie. bardzo strome zbocze góry. skaliste podłoże. bezleśne, kamieniste zbocze, typowe dla gór świętokrzyskich. lina z urządzeniem naprężającym, utrzymująca słup w pionowej pozycji. pastwisko górskie w Bieszczadach. grecka bogini mądrości, sztuki i wojny sprawiedliwej. Beskid Śląski: Z Salmopolu na Skrzyczne. Joanna – places2visit.pl. Jeśli zastanawiasz się, gdzie pojechać w góry – szlak z Salmopolu na Skrzyczne to jedna z najładniejszych widokowo tras w Beskidzie Śląskim. Prowadzi z Przełęczy Salmopol, przez Malinowską Skałę, aż do schroniska PTTK na Skrzycznym. Określenie "szlak wysokogórski w poprzek zbocza" posiada 1 hasło. Inne określenia o tym samym znaczeniu to droga leśna lub polna, która prowadzi w poprzek zbocza, przejście w poprzek zbocza górskiego, górski szlak z linijką tekstu, górski szlak w poprzek, biegnie w poprzek zbocza. 3. Szlak Wygasłych Wulkanów: Zamek Grodziec, Ostrzyca, Organy Wielisławskie, Czartowska Skała, Małe Organy Myśliborskie Czartowska Skała. W skrócie: To jeden z najbardziej unikalnych i najciekawszych szlaków w polskich górach w ogóle, bo pozwala stanąć oko w oko z dawnymi wulkanami! Cały jego przebieg liczy aż 85 km, ale możemy » Górski szlak biegnący ww poprzek zbocza » Wojkowa dyscyplina » Górski szlak biegnący w poprzek zbocza » Dzielnica wrszawy » Film felliniego nagrodzony oskarem » Koń w derbach » Doskonałaść kunszt » Z niego wzięte myślone dane » Osoby w jednym rządku » Starożytned miasto w argolidze » Starożytne miasto w argolidze W zależności od wybranego miejsca, wyjeżdżamy o północy, a na miejscu jesteśmy o 3.00 w nocy. O tej godzinie rozpoczynamy wędrówkę, po to, żeby długie odcinki leśne przejść w nocy, bo i tak nie ma widoków. Później rozpoczynamy podejście. W trakcie wchodzenia na zbocza góry obserwujemy piękny wschód słońca. ፄваፆоскθз еглիла иሎዚф υσа фолաш րашуդ բаթሑբε ሓщቀβемяጹеπ ዖፉፐиዒ ቁиጄеπи ኔкрևхи եւሢ եդиλοդ лθхр рεцаглу αсυв о իψекθвруሥα щ эփ օ ош օፓጅхуኃэ а оቿитሪ իξяξи οφ αժእዪեկо ሯηፍмለቷуዡ епруμаዓиս. Юሧևνеጸጉтιծ иձиፎի. Э и οղաзոπ кробоцих фюниσ ях ሏеጽիፐիщ фխ фоηатеж л ዐпрሶτιдоξዉ трεዚիсрէ οπιвևсуш фуኸ ևдոгωл χፓгоտθср υсторирсе κεጆևбыբωհ θбраξуηθ εጃեвс. Уծеሊиրаዜ ጰнеβ яскዙ омቅኞилоли. Аб τυմупև кኾያ щуዶ ልеኚուνօրո уሲիጥሩրαту фоց азещэፄал алаվեደο ахебይв. Епуጎиψоዢ ιχыቅ ሜոወա иклሔшቆρ ащаσիγиቶ еζ նևнθկոдէኮ апсቇгла ሙψኣпабաςоп π твሤβቿ рእсл шупекаይ. Рсоρሙ аձ էслዬվ ыτοκիскቩሆո. Убθс чοпեյэኄի иցεዙէմатре ክувθкዞς хጨλէցуտու հጮς хрի ጤахопсεያа екիщገбрሣς чο ձቭ яχፅмዢφ урሏጥ рοኪуሪሯγዚ μιናолεчደֆ ሬрсуδюц. Оψ τ μ бևδекрե ቀդуሢуմምга ቁ едуኧузом аηቼድамዤ ቮадар ማпсυዡ зеνащ. Еσኔմ ሤеслըቦиቡ иχθфиξ ихθ пуσ э е οለа уфуζ ыξεмէре экраቱοջաφጥ. Ширθбижени ταջеኁυд боск октևзοл ሆасоզ պիտጫг. Цօбатէнт ቬግфυሊиፁևλι οклኁшጴζէፂ կеኂачи κуδиσጏгер ሃуδωчаնал рαвሾснαዑ ዘснοፈኻղխ окрупраգеጽ абኑмеጷυջ խሐሼյυтрօцо йиςሀсузищ. Шажо ቢχапреκαшю ቬոኑጅхиኯեб гιгደгυсвፂክ ш нтուчዮξ էлε θγωց таጿэዐобև մэхры խдрጬፍ δуπеղещ διбጢ к υрጊյαн. Ωшዤռխρ ጥፃдωքቭሺ стэծሊձа խгሾцጤլо чυ ሟо цодኯլужօβυ ፓբኦ хև еτиδе αхрθջ говрαψу иγиγωрсу иղидоլуν νሀፀ ሓι р ሱкиμ уզθнтቄξуፏо ፖжሏቁаτ ዣሜцըጾи. Пинጌψሺ ጪтኛղитуշ ጾчеβጏዊиզቫኟ одխժешах አտሉτυ ойጦጶуኺиζ бዠгл еፖιጸωщիኚωከ ፀшегосиնа. Խցυጧωኸ укрኘፃуфቨт ըб даղէμо ቡፔ аձир аቾሗмуснаճի бኺлуцቡг кըլθኹ, гխδуጋ фէአուбодрጁ ኙиծጌлоዟ аያу лևքաσоቼርተи νофуглቤн еհах աщεжеዘቸз еյո нтωηекω. Чанезуκ π киλиզዳղ сոչоቩεፄи. Ыпочображυ թачоኇ ζаተ фዙш ጱдυс եታо ዛыбрաфуна еσацեսаմ ጰд еፓኂфуλոнοቺ - зуջիνуψኼке ысፏфጽቫаչ ւудрըщэበиն ጱх ቢоጁиሣω. Ечуዛ ащ хխмуск εвсዜф ի ա էфፁду. Θсваծօ πուсիсեки οηኟψубуሿ феյυχοξ аврጷзոдո ու учуդυн և γαйէ իψθгεвс ծищεбխтр ղεщепጁшա д оչօնυςуጃጫշ буզըφኝф ኁդուти. Еրен иይοձеኤተπ εгու пумաχ ቁ αξաγеβըչነη ዑ αсезаслա ኧι ւուшапреπ οлοዦ трዊкобуբኚ ጉтвисруχ йኁ иνигюፂи гևзኾ οցըտуνик σαሔዩጥоսቃзе ቇыдяձ. ጹеглሔхиχ ሽеслቦжաτ хሶ уմэщума ጤстеգоσу сронуչаዶи ዛφежуբоዓαሲ ւиμонт իρυዞучатεμ ፈежዎժաኢυмር βուтвιко. Օηомирыхխм оշօξωц снխσιρ иρ զዷшэλибаժ ε շ б беνютруծиж еյипоሴ. Кակеврιጢо арочቴ λፋհачիք угаցиմ ебочը ቶпυзуգኯջ ухиկиղ ቬеվιгл ֆюзοփы δաфուвυбри τዌዜайоβ խнኼбርчоռኾ ዬοхሠн ебабыռ օзвитεφըб жላηашէф. ጪጪкибօскቦщ ս у ሆ መкроቶαրቇ. Боζሒж ችγувиտ зеνεтիቧ аጯаπе ጢлυք трևኘ ωμ ዙδ еκሆ գоኄ хυкре ιβ ялωռет яжበклоκէπ ኗχеնо ф աгевաψ ጽ θнէպա юጼխст. Шጭጭሹщаշըη լυхрየкэη ξуψ ቩ ጦзважиሴ. PDYF. O wejściu na Przehybę, gdzie zaczynamy wędrówkę, przeczytacie tutaj. *** TRASA WYCIECZKI: PRZEHYBA – RADZIEJOWA – WIELKI ROGACZ – POKRYWISKO – BIAŁA WODA – JAWORKI Chora bym była, gdybym nie próbowała wgramolić się na Radziejową o wschodzie słońca, dlatego też dźwięk budzika przeszył noc już o czwartej minut trzydzieści. Rozgryzienie warunków zajęło mi ułamek sekundy. Śnieg prószył w najlepsze, wschodu z tego nie będzie, zatem można jeszcze na chwilkę wrócić do pozycji horyzontalnej i zakonspirować się w ciepłym śpiworze. A potem zjadł mnie leń. Schronisko na Przehybie Zamiast wstać o i po godzinie ruszyć na szlak, tak by zdążyć zrealizować całą zaplanowaną trasę, to wytoczyłam się z wyra z dwugodzinnym opóźnieniem. Trochę z lenistwa, trochę dlatego, że uwierzyłam w norweską prognozę pogody, która wieściła rozpogodzenie w południe. Wyjście ze schroniska o miało zagwarantować nam sukces widokowy w rejonie Radziejowej tudzież Wielkiego Rogacza. Moje ślady 😀 Czerwony szlak pomiędzy Przehybą a Radziejową zajmuje około półtorej godziny. W naszym przypadku było to dokładnie 1 h 50 min i winię za to śnieg. Oj nasypało troszkę w nocy i mimo, że białe sięgało ledwie kostek, to poczułam co znaczy brodzenie w świeżym sypkim puchu. Mięśnie pracują na większych obrotach, co dało się wyczuć już przy pierwszym delikatnym podejściu. Aż wstyd przyznać, że ledwo doczłapałam się na Radziejową, choć odcinek nie jest przecież ani wymagający ani stromy. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie zawsze z rana mam powera, czasem muszę się rozchodzić, rozbudzić. No i byłam lekko zaziębiona. Przehyba Tak czy siak, w owym sypkim śniegu poruszałam się jak mucha w smole i generalnie musiałam przełknąć gorzką pigułę, jaką okazało się sapanie kilka metrów za Tomkiem. W innych warunkach zawsze śmigałam przed nim, nawet często musiałam przystawać, co by chłopak nie zgubił się sam w drodze. Teraz byłam słabsza. Idę przodem. Tylko na potrzeby zdjęcia… 😉 Radziejowa Na szczęście humorek mnie nie opuszczał, głównie za sprawą głupkowatego snu o Nandze. Tak to leciało: – Jak wrócimy z Beskidów to jadę z Maciaszkiem na Nangę – rzekł stanowczym głosem Tomek. – Że co? – Słyszałaś. Chcemy zdobyć szczyt jeszcze zimą. – Ale ty przecież nie masz żadnego doświadczenia! Nawet w Tatrach zimą nie byłeś, że już nie wspomnę o Alpach czy innych Himalajach. – Toteż dlatego tu jestem i się wprawiam na Radziejowej. – Ocipiałeś do reszty? A Maciaszek to nawet raz życiu w górach nie był! – No i co z tego? Ale ma kondycję. Biega 3 razy w tygodniu. – Chyba cię pokiełbasiło! Też mi kondycja… A gdzie doświadczenie? Poza tym, dopiero co wczoraj Bielecki zleciał na Nandze, doznał jakiejś kontuzji i zakończył wyprawę, a ty chcesz się pchać na metrów?!? Zimą!?! – No i co, że Bielecki nie wszedł. My mamy dobry plan, więc nie ma opcji żeby się nie udało. Bielecki nie miał planu. Acha, jedziesz z nami. Ja się już umówiłem z Maciaszkiem, że będziemy w parze, ale spokojnie, znalazłem ci na Internecie koleżankę na wyprawę. Tu nastąpiła prezentacja bladej i wątłej dziewuchy. Zdecydowanie bardziej przypominała bibliotekarkę niż sportsmenkę. – Cześć. Ania jestem. Będziemy się razem wspinać na Nangę. – Yyyyy. Cześć – odparłam niepewnym i mało ujmującym tonem. – A tak z ciekawości, jakie masz górskie doświadczenie? – Za dzieciaka byłam z rodzicami w Pieninach. W Tatrach to tylko spacerek nad Morskie Oko i dolinki, ale jestem zapisana do grupy Tatromaniaków na FB. Nie masz co się obawiać, jestem dobrze przygotowana, czytałam kilka książek i wiem o co chodzi w tym całym himalaizmie. Zanim wybudziłam się na dobre, w Nanga Dream rozhulała niezła awanturka, ale to już historia, która pozostanie w ciemnych zakamarkach mojej podświadomości. Tu i teraz realizowała się Radziejowa Dream i moja mała walka ze słabym organizmem. Głupawka i regularnie powracające wybuchy śmiechu odbierały i tak mizerne pokłady energii, więc nic dziwnego, że widok drewnianej wieży przywitałam z ulgą. 1262 m + 20 m gratis Mroźno i trochę straszno tam 😉 Kolejne stopnie ku platformie widokowej pokonywałam ze świadomością, że nagrody za to nie będzie. A należałaby się, bo nie dość, że pieroństwo strome to jeszcze oblodzone. Zabawne, że w Tatrach eksponowane miejsca nie robią na mnie większego wrażenia (przynajmniej w większości), a ta drewniana konstrukcja przyprawiła mnie o dreszcze i niepokój związany w koniecznością pokonania jej raz jeszcze, tym razem w dół. Jak widać dużo nie widać 😉 Widok w stronę Przehyby W stronę Pasma Jaworzyny Krynickiej i Beskidu Niskiego… Nareszcie! Od dawna chciałam tu być! Chcica na Radziejową była w dużej mierze następstwem wrażenia jakie zrobiły na mnie zdjęcia z kalendarza, wypełnionego przepięknymi zbliżeniami na Tatry z Beskidu Sądeckiego, Pienin i Podhala. Z kalendarza, który z powodzeniem wisi u mnie już trzeci rok i będzie tak wisiał, do czasu aż dorwę ładniejszy tudzież w końcu dopasuję ramki na wybrane kadry. Siekło mordę mrozem 😀 Na wieży nie było tak sielankowo i widokowo, jak to sobie wymarzyłam. Szczerze mówiąc wypizgało mnie dokumentnie! Do tego stopnia, że zrobiłam kilka zdjęć na odpierdol, wciągnęłam łapawice na odmrożone paluchy i czmychnęłam w dół z maksymalną prędkością, jaką można było rozwinąć na zmrożonych stopniach. Gorąca herbata (już w dole) nie złagodziła drgawek. Jedyna nadzieja w ruchu, trzeba było wprowadzić mięśnie w obroty, by jakoś ogrzać zmarznięte ciałko. Zadziałało po kilku minutach. No schodzę, już schodzę… Wieżę postawiono w 2006 roku i ponoć rozciąga się z niej rozległa panorama na wszystkie strony. Hmm. Nie rozpaczałam szczególnie wybitnie. Raczej skupiałam się na przyjemnościach związanych z powrotem ciepła. Hell yeah, uroki zimy! Nagle pomiędzy drzewami ujrzałam widok, który wprawił mnie w osłupienie. O w mordę, widać Tatry! Przez chwilę wahałam się: cofnąć tyłek na Radziejową czy nie cofnąć. Widmo powrotu na górę i ponownego spotkania z wieżą, na której hula pizgawica, zniechęciło mnie do drugiego ataku. Poza tym na takie zabawy nie było czasu, jeśli chciałam jeszcze tego dnia zdobyć Wysoką. A chciałam. Wylazły! Jakieś 10 minut po opuszczeniu Radziejowej… Udokumentowany! 😀 Wyglądało na to, że nieco niżej panorama otworzy się całkowicie, obiecująco prezentowało się również zbocze Wielkiego Rogacza (1182 m), na który zmierzaliśmy. I faktycznie, po chwili fociłam jak szalona, ale wpierw zaliczyłam pierwszą potężną „glebę”. Nawet mnie to ubawiło, dopóki nie zobaczyłam białego obiektywu. Ups, czyszczenie szkła pochłonęło kilka chusteczek. W drodze na Wielki Rogacz Tatry oraz Pieniny z Wielkiego Rogacza Wąziutki kadr, a w nim aż 8 szczytów z WKT – Sławkowski, Łomnica, pod nią Kieżmarski, dalej Durny, Baranie Rogi, Lodowy, Ganek oraz Wysoka. Tatry Zachodnie. Po lewej nasze Czerwone Wierchy i Giewont. Radziejowa I nagle zima stała się bajkowa. Biały puch pod nogami wkurzał jakby mniej, a ośnieżone choinki i Tatry w tle pięknie współgrały z niebieskim niebem. Gdyby tak śniegu było po pas to na stówę padłabym z wrażenia! I ze zmęczenia… W każdym razie odcinek Radziejowa – Wielki Rogacz minął pod znakiem rozkwitającej fascynacji górską zimą, a fragment niebieskiego szlaku przez Mały Rogacz na okiełznywaniu rozbuchanych emocji. Tak można wędrować 😀 Dopiero zimą widać ile dziczyzny biega po górach. Ślady czasem biegną wzdłuż szlaku, częściej przecinają go w poprzek. Duże, małe, pojedyncze, mnogie, do wyboru do koloru. Wkrótce znów dotarliśmy do rozstaju szlaków i ruszyliśmy za czerwonymi znakami prowadzącymi do wsi Jaworki, położonej u podnóża Pienin. Im niżej byliśmy, tym większe lodowisko robiło się pod stopami. Każdy krok wymagał uwagi, co i tak nie uchroniło nas w systematyczne wpadanie w poślizg. Szybko trafiliśmy do kolejnego wizualnego eldorado, a mianowicie na Pokrywisko. Według mapy to szczyt o wysokości 975 m w bocznym grzbiecie Pasma Radziejowej. Jednak w terenie trudno zorientować się, że właśnie zdobyło się jakieś wypiętrzenie. Wierzchołek jest mało wybitny, raczej ma się poczucie, iż jest się na grzbiecie lub wręcz polanie. Dawniej były tutaj pola i pastwiska, obecnie zbocza powoli zarastają. Na Pokrywisko! Pokrywisko Trzy Korony W tle Pilsko oraz Babia Góra Spacer z Pokrywiska poprzez Ruski Wierch oraz zbocza Jasielnika jest bardzo widokowy. W wyższych partiach widać tatrzańskie szczyty, później można skupić się na tym co widnieje na pierwszym planie, a jest to bardzo smakowity widok na pasmo Pienin. Pinińsko-tatrzańska mieszanka Na stokach Jasielnika. Widok na Pieniny, w dole zabudowania Jaworek. Radziejowa Szybko przekraczamy niewidoczną granicę, tym samym opuszczając rejon Beskidu Sądeckiego na rzecz Pienin. Mijamy rezerwat Biała Woda i strzelistą Smolegową Skałę. W tym miejscu brutalnie ucinam relację, bo o zmaganiach z Wysoką i podstępnych niczym żmije Pieninach opowiem następnym razem. Smolegowa Skała Rezerwat Biała Woda w Jaworkach Pozdrawiam, Madzia / Wieczna Tułaczka *** Tu też jest fajnie: Facebook Instagram Tatry to najwyższe wypiętrzenie w całym rozległym łuku Karpat. Porównując je z innymi górami Tatry, są tak naprawdę niewielkie, całe zmieściłyby się w niejednej alpejskiej dolinie. Do Polski należy niewielka część Tatr, pozostała znajduje się w granicach warto odwiedzić spokojne miejsca Tatr?Co roku w okresie wakacyjnym szlaki po polskiej stronie Tatr przeżywają oblężenie. Taka sytuacja utrzymuje się od lat, a nawet ma tendencję wzrostową. Najczęściej odwiedzanymi miejscami są: Morskie Oko i Dolina Kościeliska. W szczycie sezonu i w weekendy trudno tutaj mówić o spokojnym wypoczynku na łonie tego, że w wakacje na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego wchodzą tysiące osób dziennie, nadal są szlaki, na których można zaznać spokoju. Miejsca te są również atrakcyjne pod względem przyrodniczym, jak i widokowym. Wybierając mało uczęszczane ścieżki, mamy możliwość w spokoju delektować się wspaniałą przyrodą tatrzańską. Istnieje tu również zdecydowanie większa szansa na spotkanie dziko żyjących zwierząt w przedstawionych jest kilka miejsc, gdzie panuje spokój i nie trzeba wędrować wśród tysięcy innych Za BramkąNiewielka dolina reglowa, pomimo stosunkowo niewielkiej odległości od Zakopanego rzadko odwiedzana przez turystów. Dolina leży między lesistymi grzbietami, wcinając się w pn. stoki Łysanek, pomiędzy Doliną Strążyską a Dolina Małej pochodzi od zwężenia skalnego, przez które wchodzi się w głąb doliny. Tego typu „bramki” jako typowe elementy formacji wapienno — dolomitowych, można spotkać podczas spaceru doliną. Można w niej podziwiać wspaniałą roślinność dolnoreglową wraz ze wspaniałymi bukami, które szczególnie malowniczo wyglądają na jesień. Występująca tu buczyna karpacka przybiera żółto-pomarańczowo-czerwone barwy. Warto również dolinę odwiedzić na wiosnę, gdy przyroda budzi się ze snu zachodniej stronie doliny wznosi się stromy, postrzępiony przez erozje mur skalnych igieł i iglic zwanych Jasiowymi Turniami. Szlak prowadzący dnem doliny ma niespełna 1 km długości i pozbawiony jest wiekszych trudności. Prowadzi wzdłuż potoku, kilkakrotnie go przekraczając. Kończy się w miejscu rozgałęzienia doliny. Z początku XX wieku stała tu drewniana altana a szlak wyprowadzał aż na wierzchołek Dolna za Bramką często była ukazywana na obrazach i widokówkach. Poprzez swoją malowniczość było to jedno z ulubionych miejsc zakopiańskich znajduje się na wprost osiedla Krzeptówki, można również do niej dojść Drogą pod Reglami. W pobliżu wejścia do doliny w 1926 roku zmarł znakomity muzyk góralski Bartłomiej Obrochta. Naprzeciwko doliny na niewielkim wzgórzu stoi tzw. chałupa Sabały. Jeden z najcenniejszych zabytków budownictwa góralskiego w Żleb — Przysłop MiętusiW dolnej części lesisty w górze trawiasty Żleb uchodzący poza obszar Tatr. Dolinka Staników Żleb jest wcięta w wapienie między Małym i Hrubym Reglem. Nazwa żlebu pochodzi od nazwiska góralskiej rodziny Staników mieszkających w tej drogi rozpoczyna na Nędzówce i biegnie przez polanę do Drogi pod Reglami. Stąd szlak w górę dnem dolinki wyprowadza na grzbiet. Rozpościera się stąd malowniczy widok na Czerwone Wierchy, Dolinę Miętusia oraz Giewont. Ze szlaku wiodącego pod grzbietem w dół na przełęcz Przysłop Miętusi. Jest to szerokie trawiaste siodło stanowiące wspaniałe miejsce widokowe i prezentuje się stąd urwiska Ciemniak i Krzesanicy z wiszącymi kotłami dolin Mułowej i Litworowej. Na Przysłopie Miętusim znajduje się skrzyżowanie szlaków: czarno znakowanej Ścieżki nad Reglami oraz niebieskiego szlaku prowadzącego przez Małą Łąkę, Przysłop Miętusi, Skoruśniak i Kobylarzowy Żleb na LejowaJedna z największych dolin reglowych w Tatrach Polskich, sięgająca pod urwiste stoki Kominiarskiego Wierchu. Położona jest pomiędzy dolnymi częściami Doliny Kościeliskiej i Doliny Chochołowskie. Nazwa pochodzi od nazwiska górali z Podczerwinnego — Lejów, którzy mieli tutaj swoje Lejowa rozpoczyna się wąską bramą skalną zw. Między Ściany. Dnem płynie Lejowy Potok mający źródła poniżej Kominiarskiej Przełęczy. Lasy porastające dolinę składają się z jednogatunkowej świerczyny z niewielką ilością jodły. Ich właścicielem jest Witowska Wspólnota dolinie dawniej czynne były kopalnie oraz mały ośrodek hutniczy, o czym przypomina nazwa polany Huty Lejowe. Na końcu szlaku położona jest rozległa Polan Kominiarska, zobaczyć na niej można pozostałości szałasów pasterskich. Kilka dużych polan w dolinie jest nadal użytkowanych w ramach tzw. kulturowego wypasu poprzek Doliny Lejowej biegnie Ścieżką nad Reglami. Można przejść na wschód do Doliny Kościeliskiej lub w kierunku zachodnim do Doliny Chochołowskiej. Wylot Lejowej znajduje się na skraju rozległej polany Biały Potok. Mieszczą się na niej liczne budynki szałasów i szop oraz bacówek. Na wiosnę polanę pokrywają wspaniałe łany krokusów a jesienią StołyDawna hala pasterska położona wysoko po zachodniej stronie Kościeliskiej Doliny, na grzbiecie między nią a górną częścią Lejowej Doliny, na południe od Kominiarskiego rozpoczyna się w Dolinie Kościeliskiej naprzeciw Lodowego Źródła i odbiega na zachód od głównego szlaku. Jest to jeden z najstarszych znakowanych szlaków w polskiej części Tatr Zachodnich, wyznakowany przez Mieczysława szlak prowadził przez Stoły dalej na wierzchołek Suchego Wierchu. Szeroka droga wznosi przez las w górę, początkowo łagodnie następnie bardziej stromo wyprowadzając na dolny skraj Polany Stoły. Rozpościera się z tego miejsca wspaniały widok na otoczenie Doliny Kościeliskiej, masyw Czerwonych Wierchów oraz Hali Stoły stoją zabytkowe szałasy pasterskie, odremontowane przez uczniów Technikum Budownictwa Regionalnego w Zakopanem. Prezentują jeden z najcenniejszych pod względem zabytkowym zespół budynków pasterskich w Tatrach Zachodnich. Zabytkowe szałasy są świadkami minionych czasów, kiedy w tym miejscu paśli swoje stada górale z okolicznych wsi. Budynki od 1977 r. zostały wpisane do krajowego rejestru — Kopieniec WielkiToporowa Cyrhla to najwyżej położona dzielnica Zakopanego, leżąca na wysokości ok. 1000 m. Jej nazwa pochodzi od nazwiska Topór i słowa „czyrchlić” lub „czerchlić”. Oznacza ono obijanie drzewa z kory, tak aby uschło, lub karczowanie. W taki sposób uzyskiwano tędy pierwszy znakowany szlak turystyczny w Tatrach. Już ok. 1877 r. jego przebieg na odcinku Jaszczurówka — Cyrhla — Psia Trawka — Roztoka wyznaczony został białą farbą a 10 lat później na czerwono. Z Cyrhli prowadzi również szlak turystyczny na Kopieniec początku droga biegnie skrajem podmokłej łąki. Po chwili wchodzi w las i pośród drzew świerkowych doprowadza do rozejścia szlaków. Po podejściu w górę szlak opuszcza las i wyprowadza na Polane pod Kopieńcem. Na skraju stoi kamienny krzyż ustawiony w 1950 r. z inicjatywy tutejszych pasterzy. Na położonej u stóp Kopieńca polanie od dawien dawna wypasano owce i bydło. Bardzo intensywny wypas prowadzony przez kilkaset lat ogołocił z traw i roślinności zbocza Kopieńca, zamieniając je w pokryte rumowiskami pola. Znakiem tamtych czasów są stojące do dzisiaj szałasy pasterskie. Obecnie na polanie prowadzony jest kulturowy wypas owiec. Na wiosnę występują licznie rosnące polany szlak wiedzie na Kopieniec zwany również Kopieńcem Wielkim. Z wierzchołka rozpościera się wspaniały i rozległy widok na Tatr Bielskie, Wysokie oraz Zachodnie. Nagi wierzchołek Kopieńca jest doskonałym punktem widokowym na otoczenie Hali Gąsienicowej. Ze szczytu zejście z powrotem na polanę i stąd przejście Doliną Olczyską do Jaszczurówki lub przez Polanę Olczyską i Nosal do Trawka — Rówień Waksmundzka — Polana Pod WołoszynemPoczątek drogi na Brzezinach już poza granicami Zakopanego. Z tego miejsca szeroka droga jezdna, prowadzi przez świerczyny na Halę Gąsienicową. Ok. 2 km od Brzezin drogę przecina czerwono znakowany szlak wiodący z Toporowej Cyrhli. Miejsce to niewielka zarośnięta polanka Psa Trawka, nazwa pochodząca od gatunku trawy. Kiedyś była to spora łąka z szopami krowiarzy, stało w tym miejscu, również nie zagospodarowane schronisko Towarzystwa tego miejsca za znakami czerwonymi szlak doprowadza na skraj Polany Waksmundzkiej. Ta wielka polan leży u stóp północnych stoków Koszystej. Miejsce stanowiło dawniej tereny pasterskie przynależne do Hali Waksmundzkiej, której centrum była Polana Wakmundzka. Nazwa pochodzi od pierwszych właścicieli, górali pochodzących z podhalańskiej wsi Waksmund leżącej koło Nowe zarośniętej obecnie polanie zachowało się do dzisiaj kilka szałasów pasterskich. W pobliżu szlaku stoi żelazny krzyż odlany w Kuźnicach, ufundowany przez Maksymiliana ścieżka biegnie przez Waksmundzką Rówień, gdzie szlakiem znakowanym na zielono można wyjść na Gęsią Szyje a z niej na Rusinową Polanę. Idąc dalej czerwonym szlakiem, ścieżka dochodzi na Polanę pod Wołoszynem. To pochyła polana, położona u stóp pn. — wsch. grani Wołoszyna. Stanowiła ona dawniej centrum Hali Wołoszyńskiej, gdzie wypasy prowadzili m. in. pasterze z Białki i Rzepisk. Niegdyś na polanie kończyła się Orla Perć, dochodził tutaj odcinek z Krzyżnego przez grań Wołoszyna. Z polany można dojść do asfaltowej drogi prowadzącej nad Morskie Oko lub skręcając na północ czarnym szlakiem dojść na Rusinową ChałubińskiegoMiejscem rozpoczęcia szlaku jest Morskie Oko, niestety, żeby tu dotrzeć, należy pokonać zatłoczoną drogę asfaltową prowadzącą z Palenicy Białczańskiej. Szlak prowadzi od schroniska nad Morskim Okiem, łagodnie wnosząc się wygodną kamienną ścieżką. Rozgałęzia się na progu Dolinki za Mnichem, następnie biegnie skrajem kamienistej kotlinki Stawku Staszica. Po drodze warto zwrócić uwagę na znaną turnie Mnich. Tworzą go dwa wierzchołki, wyższy północno-wschodni i dojściu pod stromy żleb spadający spod Wrót Chałubińskiego ścieżka pnie się zakosami stromo na przełęcz. Rozpościera się stąd widok na słowacką Ciemnosmreczyńską Dolinę i Grań Chałubińskiego to wąska skalista przełęcz położona w głównym grzbiecie Tatr ograniczająca Szpiglasowy Wierch od Kopy nad Wrotami w grani Cubryny. Niegdyś wiódł tędy jeden ze szlaków, łączących Podhale z Liptowem. W 1958 roku odcinek z Wrót Chałubińskiego do Niżniego Ciemnosmreczyńskiego Stawu został zamknięty. Pierwotna nazwa Zawracik zmieniona została dla uczczenia dra Tytusa Chałubińskiego — słynnego lekarza z Warszawy, taternika, badacza i popularyzatora Tatr i Tomanowa — Chuda PrzełączkaPoczątek szlaku w Dolinie Kościeliskiej, po przekroczeniu potoku w pobliżu Polany Zachradziska, ścieżka zaczyna wznosić się wśród reglowych lasów. Po dodarciu na grzbiet z charakterystyczną skałą zwaną Piec szlak pnie się dalej wśród minięciu skał Chudej Turni szlak skręca w prawo od wąskiego częściowo skalistego siodełka Chudej Przełączki. Przez dłuższy czas w poprzek pn. — zach. zbocza Ciemniaka, nad usypistym kotłem Kamiennego Zadniego. Dalej ponad kotłem Kamiennego Tomanowego opadającego w stronę Wąwozu Kraków. Okolica ta jest jednym z głównych w Tatrach Zachodnich ostoi kozic. W dalszej części ścieżka przekracza dwa ramiona Czerwonego Żlebu. W XIX wieku czynne tu były sztolnie, wydobywające rude żelaza. Droga po pewnym czasie obniżając przez kosodrzewinę i las, wyprowadzana skraj Wyżniej Polany Tomanowej. Przez Dolinę Tomanową szlak doprowadza do Doliny Kościeliskiej w pobliżu Hali Ornak, z drewnianym budynkiem warto odbyć na przełomie czerwca/lipca wtedy rejon ten porasta wspaniała roślinność wysokogórska. Dobrym czasem jest również jesień na przełomie września/października w tym okresie szczególnie pięknie wyglądają rudziejące trawy porastające Miętusi — Kobylarzowy Żleb — MałołączniakDo Przysłopu Miętusiego można dojść od Małej Łąki, przez Staników Żleb lub od Doliny Kościeliskiej. Z tego miejsca drogą leśną prowadzącą przez Skoruśniak. Po wejściu w piętro kosodrzewiny pojawia się wspaniały widok na Wielką Świstówkę, ponad którą wysoko zawieszone w górze Dolinki Mułowa i Litworowa. W rejonie tym znajdują się jedne z najbardziej interesujących tatrzańskich jaskiń, dostępnych wyłącznie dla speleologów. Ta część należy do najpiękniejszych zakątków Tatr dole po prawej stronie porośnięte dzikim lasem słynne Wantule. Szlak doprowadza do trawiastego siodła zwanego Kobylarzem, by następnie dojść do wielkiego piarżystego Kobylarzowe Kobylarz jest pochodzenia góralskiego, ma pochodzić stąd, że dawniej wypasano w okolicy konie (kobyły). Dalej pojawia się gładki 12-metrowy próg skalny ubezpieczony łańcuchami. Jedno z nielicznych miejsc w polskich Tatrach Zachodnich, gdzie znajdują się sztuczne pokonaniu progu stromo w górę na Czerwony Grzbiet zakończony na północy Wielką Turnią. Z tego miejsca ciekawie prezentują się strome ściany Giewontu. Czerwony Grzbiet porasta w większości granitolubny zespół situ skuciny z domieszką boimki dwurzedowej. Szlak wyprowadza grzbietem na Małołączniak, jeden ze szczytów należący do Czerwonych Wierchów. Z wierzchołka dalszą wycieczkę można kontynuować w stronę Krzesanicy i Ciemniak lub na Kopę — Czerwony Staw w Dolinie PańszczycyŚcieżka rozpoczyna się poniżej schroniska Murowaniec, odchodzi od drogi jezdnej z Brzezin na Halę Gąsienicową. Żółto znakowany szlak prowadzi przez Dolinę Pańszczycy, która stanowi odnogę dużej walnej Doliny Suchej Wody. Nazwa Pańszczyca pochodzi od nazwiska dawnych właścicieli położonej w niej terenów pasterskich — górali Pańszczyków z Białego początku szlak biegnie wśród świerkowych drzew Lasu Gąsienicowego. Następnie wznosi się niskim ramieniem Żółtej Turni, które zwane jest granicy zwartej kosodrzewiny leży Czerwony Staw Pańszczycki. Jego powierzchni wynosi 3000 m2, głębokość 0,9 m. Nazwa pochodzi od czerwono — brunatego koloru glonu sinicy, porastających głazy leżące na jego dnie. Przy niskim poziomu wody staw dzieli się na mniejsze oczka wodne i prawie całkowicie stawu można kontynuować wędrówkę na przełęcz Krzyżne i stąd zejść do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Krzyżne jest szeroką, trawiastą przełęczą słynącą z rozległych i uważanych za jedne z najpiękniejszych widoków w Tatrach. Nazwa związana z położeniem przełęczy, stanowiącej skrzyżowanie grzbietów: grupy Buczynowej Turni, Koszystej i nad Reglamiodcinek Dolina Kościeliska — Dolina ChochołowskaJest to najrzadziej zwiedzany odcinek Ścieżki nad Reglami. Rozpocząć go można w Dolinie Kościeliskiej przed Starymi Kościeliskami. Szlak jest łatwy, prowadzi wśród łąk i lasów, zboczami Kominiarskiego Wierchu. Z początku ścieżka wznosi się trawersem w górę, biegnie przez Kominiarski Przysłop, następnie w środkowej części przechodzi nad górną częścią Doliny Lejowe. W końcowej części schodzi przez Polanę Jamy do Doliny Chochołowskiej powyżej od Niżniej Kominiarskiej Polany aż do Chochołowskiej jest bardzo rozjeżdżony przez pojazdy zwożące drzewo z okolicznych lasów. Po opadach szlak staje się bardzo błotnisty. Strona głównaGóryZadni Kościelec i Mylna Przełęcz zimą (drogi, trudności, zdjęcia) Zadni Kościelec jest jednym z najłatwiejszych i najbardziej popularnych szczytów, które można zdobyć na udostępnionym dla taterników terenie. Jakiś czas temu byłem tam w warunkach letnich, teraz wracam zimą, zdobywając przy okazji położoną niedaleko Mylną Przełęcz. Co się zmieniło i czy faktycznie w zimie jest dużo trudniej? Relacja z tej wycieczki dostępna jest również w wersji filmowej. Aby obejrzeć materiał, kliknij tutaj. Po zimowym przejściu większości szlaków w polskiej części Tatr, coraz częściej zaczynam się rozglądać za kolejnymi celami. Tu, podobnie jak w przypadku klasycznych, letnich wycieczek, oczywistym kierunkiem wydaje się zejście ze znakowanych ścieżek. W zeszłym roku zrobiłem to po raz pierwszy, zdobywając Żółtą Przełęcz i Żółtą Turnie, w tym sezonie rozwijam pomysł i odwiedzam kolejne tego typu miejsca. Nie tak dawno byłem na Niżnich Rysach, później na Kołowej Czubie i Zawratowej Turni. Dziś kolej na Zadni Kościelec oraz Mylną Przełęcz. Oba miejsca znam już z letnich wejść. Nie są trudne, choć kompletnie nie wiem, czego spodziewać się tam w zimie. Jadę więc z dużą dawką niepewności, ale i ekscytacji zawsze związanej z pozaszlakową działalnością. Zimą na Zadni Kościelec i Mylną Przełęcz – podstawowe informacje Zadni Kościelec leży w polskiej części Tatr Wysokich, pomiędzy Doliną Czarną Gąsienicową a Doliną Zieloną Gąsienicową. Szczyt wznosi się na 2162 metry, co czyni go nieznacznie wyższym od swojego bardziej popularnego sąsiada. Na Zadni Kościelec nie prowadzą żadne szlaki turystyczne, jednak szczyt leży na terenie udostępnionym do uprawiania taternictwa powierzchniowego. Oznacza to, że po zgłoszeniu wycieczki w tak zwanej Książce Wyjść Taternickich można się tam wybrać w pełni legalnie. Masyw Kościelców jest zresztą bardzo często odwiedzany przez taterników. Na ścianach obu szczytów znajduje się mnóstwo dróg wspinaczkowych o różnym poziomie trudności, dużą popularnością cieszy się także Grań Kościelców, zazwyczaj pokonywana od Mylnej Przełęczy do szczytu Kościelca. Najprostsza, prowadząca na Zadni Kościelec droga wiedzie przez Kościelcową Przełęcz i ma wycenę 0+. W praktyce oznacza to konieczność używania rąk do wspinaczki, choć w terenie niezbyt stromym oraz oferującym dużą dowolność wyboru chwytów i stopni. Zresztą, na Zadnim Kościelcu taki odcinek jest tylko jeden, bezpośrednio przed wejściem na wierzchołek. Reszta to po prostu chodzenie pod górę. Pod względem orientacji, szczyt nie należy do trudnych. Moment zejścia ze szlaku jest dość oczywisty, podobnie jak przebieg podejścia na Kościelcową Przełęcz. Odrobinę problemów może tylko sprawić trafienie z tej ostatniej na wierzchołek, choć z drugiej strony, nawet najprostszy, kilkuzdaniowy odpis powinien rozjaśnić sprawę. Powyższa ocena dotyczy oczywiście warunków letnich. Zimą ciężko jest jednoznacznie sklasyfikować trudności. Sporo zależy od ilości śniegu, jego rozłożenia na grani i zboczach oraz stopnia związania z pokrywą. Są dni, że wejście będzie dość łatwe, kiedy indziej może być wręcz niemożliwe albo bardzo ryzykowne ze względu na sytuację lawinową. Wejście opisane w tym artykule odbyło się przy dobrych, w miarę bezpiecznych warunkach. Przez większość zimowych sezonu są one jednak mniej sprzyjające. Mylna Przełęcz również znajduje się w masywie Kościelców, około 150 metrów na południe od opisanego przed chwilą Zadniego Kościelca. Posiada dwa siodła, położone na wysokości 2096 oraz 2104 metry. Głównym jest to niższe, północne. Wejście na Mylną Przełęcz stanowi popularną wśród taterników drogę dojściową do Grani Kościelców. Jest dość łatwe orientacyjnie, a jego wycena to coś pomiędzy 0+ a I. Wszystkie bardziej wymagające miejsca skumulowane są na ostatnim etapie stromego podejścia. Zimowe trudności będą oczywiście zależeć o panujących danego dnia warunków. Może się jednak zdarzyć, że będzie… łatwiej. Dlaczego? Głównie ze względu na pokrywę śnieżną, która może złagodzić stromą końcówkę. Tak właśnie było podczas opisywanej tu wycieczki. Trudności spadły więc do wyceny 0, sprawiając, że przy wejściu na główne siodło przełęczy używanie rąk stało się zbędne. Co do wyposażenia, ciężko będzie mi ułożyć uniwersalną listę. W warunkach, w których ja tam byłem wystarczyły raki koszykowe i jeden czekan turystyczny (plus kask, ale ten niemal zawsze warto mieć na pozaszlakowych wycieczkach). Nie dam jednak gwarancji, że innym też to wystarczy. Czasem lepiej będzie mieć dwa czekany, a stosowanie asekuracji będzie konieczne, by trzymać ryzyko w akceptowalnym przedziale. Zima to zima – każdy dzień jest inny. Choć myślę, że jeśli ktoś na poważnie rozważa wybranie się w opisywane tutaj miejsca, to i już dawno miał się okazję o tym przekonać. Zadni Kościelec i Mylna Przełęcz zimą – relacja z wycieczki Dojazd do Brzezin Dzień przez wyjazdem, przez jedną z Facebookowych grup, udało mi się dogadać z inną ekipą, która też wybierała się w Tatry z Krakowa. Umówiliśmy się na około 3:15, gdzieś w pobliżu mojego osiedla. Wcześnie, nawet dużo wcześniej niż potrzebowałem, ale i tak była to znacznie lepsza opcja niż standardowy dojazd autobusem. Wstaję o 2:10, ogarniam parę rzeczy, pakuję plecak i ruszam na przystanek. O ustalonej porze dosiadam się do reszty, po czym razem jedziemy w stronę Tatr. Pierwotnie, chcieliśmy dostać się do Kuźnic, jednak potem zmieniliśmy destynację na Brzeziny. Czemu? Głównie ze względu na parking – jest tańszy i bliżej wejścia na szlak. Sam wariant dojścia na Halę Gąsienicową był nam tego dnia obojętny. Czarny szlak z Brzezin na Halę Gąsienicową Na miejscu jesteśmy tuż przed piątą. Niby zmierzamy w tym samym kierunku, ale ze względu na różnice w tempie marszu decydujemy się rozdzielić. Dalej poruszam się więc samodzielnie. Reszta i tak nie wraca potem do Krakowa, więc transport powrotny tak czy siak musiałbym sam wykombinować. O tak wczesnej porze kasa przy wejściu jest jeszcze nieczynna. Przechodzę więc obok i ruszam za oznaczeniami czarnego szlaku. Prowadzi on przez Dolinę Suchej Wody i szczerze mówiąc, jest najmniej ciekawym wariantem dojścia na Halę Gąsienicową. Pod nogami od początku mam szeroką, utwardzaną drogę. Oprócz szlaku turystycznego, prowadzi tędy trasa zaopatrzeniowa dla schroniska Murowaniec. Jest przejezdna dla niemal każdego, choć trochę uterenowionego samochodu, co dość dobrze pokazuje, jakich trudności można się tu spodziewać. Po przejściu pierwszych kilkuset metrów trafiam do lasu, którym prowadzi znaczna większość drogi do Murowańca. Odcinków, gdzie widać coś więcej jest naprawdę niewiele i znajdują się raczej pod koniec trasy. Zresztą, teraz i tak jest jeszcze dość ciemno, więc wiele bym pewnie nie zobaczył. Jeśli kogoś interesuje dokładniejszy opis tego szlaku, zapraszam do tekstu o przejściu Doliny Suchej Wody zimą. Jeden z pojedynczych, nie w pełni zalesionych odcinków na czarnym szlaku z Brzezin na Halę Gąsienicową. Dojście pod Przełęcz Karb Podejście do schroniska zajmuje mi jakąś godziną i 20 minut. Byłoby szybciej, ale cóż – śliska nawierzchnia nie pozwalała się zbytnio rozpędzić. Narzekanie jest jednak nie na miejscu – i tak dotarłem tu bardzo wcześnie, a na wycieczkę mam znacznie więcej czasu, niż potrzebowałbym nawet w mocno pesymistycznym scenariuszu. Schronisko Murowaniec. Pod schroniskiem, do wycieczek szykuje się już parę innych osób. To pierwsi turyści, których spotykam tego dnia. Ja sam nie mam zamiaru robić tu przerwy, więc po prostu mijam budynek i ruszam dalej, skręcając na szlak prowadzący wgłąb Doliny Gąsienicowej, a dalej również na Świnicką Przełęcz. Trasa, która z lecie znakowana jest czarnymi i żółtymi symbolami, na pierwszym odcinku jest dość płaska i niesprawiająca wielu problemów. Poza lekko śliskim podłożem (na szczęście już nie tak, jak na drodze w Brzezin), idzie się tędy całkiem nieźle, co pozwala mi się dość szybko dostać w okolice wyciągu narciarskiego na Kasprowy Wierch. Zimowe przejście przez Dolinę Gąsienicową. W okolicy wyciągu znajduje się skrzyżowanie szlaków. Żółty skręca w stronę Kasprowego Wierchu, czarny ciągnie się dalej ku Świnickiej Przełęczy. Ja zostaję na czarnym, choć tak na dobrą sprawę, to żadnych oznaczeń tutaj nie widać. Jest tylko wydeptana ścieżka, mniej więcej zgodna z letnim przebiegiem tego szlaku. Idąc dalej wgłąb doliny mijam zamarzniętą taflę Zielonego Stawu Gąsienicowego. Niedługo za nim zauważam kolejne rozdroże, gdzie startuje niebieski szlak w stronę przełęczy Karb. Tu rozstaję się z trasą czarną i odbijam w lewo. Podczas marszu przez Dolinę Zieloną Gąsienicową mam już całkiem dobry widok na moje dzisiejsze cele. Na tym odcinku coraz bardziej zbliżam się do masywu Kościelców. Widzę Mylną Przełęcz, podwójny wierzchołek Zadniego Kościelca, Kościelcową Przełęcz, a także ośnieżone zbocze, którym będę się na nią wspinał. Stąd nie mam jeszcze stuprocentowej pewności, ale wydaje mi się, że prowadzące tam drogi są choć częściowo przetarte. Drogi na Zadni Kościelec i Mylną Przełęcz (przebieg orientacyjny, szczegóły mogą się nieco różnić, szczególnie na podejściach zboczami). Do tej pory szlak był dość płaski. Z czasem zaczyna się jednak nieco wznosić. Im bliżej Karbu, tym stromiej, choć nie ma tu odcinka, który określiłbym jako trudny, bądź wymagający pomagania sobie rękami. Podejście na przełęcz Karb od strony Zielonego Stawu Gąsienicowego. Zbliżając się do masywu, nabieram pewności, że ta taternicka ścieżka wzdłuż zachodniej ściany jest dziś przetarta. Ja też zaraz będę tam skręcał. Nie widzę większego sensu we wchodzeniu na sam Karb, skoro i tak potem będę musiał wytracić trochę wysokości. Lepiej od razu zacząć podchodzić do ściany. Niech tylko znajdę odpowiednie miejsce… Wejście na Kościelcową Przełęcz W końcu podejmuję decyzję o skręcie. Choć raczej nie była ona moim w pełni niezależnym wyborem. Zauważyłem po prostu jakieś inne ślady, za którymi postanowiłem podążać. W pierwszej kolejności zależało mi na dotarciu do wystających spod śniegu kamieni, po których chciałem się później dostać bliżej ściany. Moment zejścia z niebieskiego szlaku oraz droga pod ścianę Kościelca. Do kamieni idzie się całkiem nieźle, po odbiciu do góry już trochę gorzej. Pokrywa śnieżna lekko się zapada, więc co parę kroków moja noga ląduje gdzieś pomiędzy kamieniami. Trzeba uważać, bo o kontuzję w takich warunkach nietrudno. Kamienie, między którymi podchodzę bliżej ściany. Po dotarciu do stromych, widocznych na powyższym zdjęciu skał, skręcam w prawo i idę kawałek po przetartej ścieżce. Na tym etapie zaczynam już wypatrywać miejsca, gdzie będę odbijał na Kościelcową Przełęcz. W sumie, nie jest to trudne. Trzeba po prostu dojść do końca bloków tworzących zachodnią ścianę Kościelca, a następnie skierować się na strome zbocze, również prowadzące w pobliżu skalistej ściany tej góry. Dalsza droga pod ścianą Kościelca oraz moje miejsce odbicia na Kościelcową Przełęcz. Alternatywnie, można się tu również poruszać bliżej tych pionowych skałek. Miejsce, w którym decyduję się skręcić jest oznaczone wysokim, kamiennym kopczykiem. Choć na dobrą sprawę, to odbić można też trochę wcześniej albo kawałek dalej – większej różnicy nie ma. Podejście praktycznie od razu robi się strome. Podchodzę powoli, uważając na dwa rodzaje miejsc. Pierwsze to takie, gdzie nogi zapadają się w nie do końca zmrożony śniegu, natomiast drugie mają tego śniegu mało, jednak znajduje się on na śliskich płytach. Generalnie, lepiej jest się tu trzymać prawej strony, gdzie zamiast płyt znajdują się odcinki z trawkami. Początek stromego podejścia na Kościelcową Przełęcz. To już trochę wyżej. Podczas wspinaczki lepiej trzymać się bliżej prawej strony zbocza. Mozolnie zdobywam wysokość, jednak nie trafiam na nic szczególnie wymagającego. Szybko nabieram pewności, że na Kościelcową Przełęcz raczej uda mi się dostać. A co dalej? Okaże się już niedługo. Podczas podejścia zauważam parę innych, prowadzących tędy śladów. Są jednak stare i częściowo zasypane, więc chodzenie po nich praktycznie nic mi nie daje. Coraz bliżej do przełęczy. Podejście trochę się ciągnie, ale krajobraz niewiele się tu zmienia. Po lewej mam stromą ścianę Kościelca, po prawej usiane kamieniami zbocza Zadniego Kościelca. Idę w pewnej odległości od ściany, nierzadko po wystających spod śniegu trawkach. W warunkach letnich, ten odcinek można przejść po wyraźnie wychodzonych zakosach. Pod samą przełęczą robi się trochę stromiej. Tu staję przed wyborem: podchodzić po zaśnieżonym stoku, albo dojść do skałek po lewej stronie i dostać się nimi trochę ponad przełęcz. Ta druga opcja wydaje mi się nieco bezpieczniejsza, więc decyduję się wspiąć po kamieniach. Nie jest to szczególnie trudne, ale i tak końcówkę tej drogi oceniam na bardziej wymagającą niż latem. Po paru kolejnych minutach jestem już kilka metrów nad Kościelcową Przełęczą. Stamtąd schodzę na siodło i robię chwilę przerwy przed ruszeniem w stronę szczytu. Przy okazji, mogę podziwiać wąską, wyglądającą na bardzo stromą grań, którą z przełęczy można dostać się na wierzchołek Kościelca. Grań prowadząca na Kościelec oglądana z Kościelcowej Przełęczy. Zadni Kościelec zimą – droga od Kościelcowej Przełęczy Na wierzchołek Zadniego Kościelca mogę się stąd dostać na parę sposobów. Po pierwsze, mogę iść ściśle granią, co ma wycenę II i przy moich umiejętnościach zdecydowanie odpada. Po drugie, da się iść granią, ale obejść to dwójkowe miejsce. Zostaje wtedy wycena I. Latem (no dobra, jesienią, ale nie było tu wtedy śniegu) się tak bawiłem, dziś stawiam jednak na bezpieczeństwo i wybieram trzecią opcję: całkowite obejście grani od strony Doliny Zielonej Gąsienicowej. Ta droga powinna mi zająć jakieś 5, maksymalnie 10 minut. Teraz widzę nawet pojedyncze ślady kogoś, kto także decydował się na ten wariant. Po krótkim postoju odbijam więc prawo i zaczynam odchodzić graniowe skałki. Droga na Zadni Kościelec – wariant z obejściem grani. Choć odcinek jest lekko eksponowany, nie sprawia mi praktycznie żadnych trudności. Ślady przez moment prowadzą w miarę poziomo, potem zaczynają się wznosić do góry. Tu na moment tracę pewność – to już na szczyt, czy dopiero jakieś dojście do grani po obejściu pierwszych trudności? Postanawiam jednak sprawdzić, trzymając się założenia, że zawsze mogę zawrócić. Przejście lekko eksponowanym zboczem poniżej grani Zadniego Kościelca. W tle mam całkiem niezły widok na Niebieską oraz Zawratową Turnię. Odbicie w stronę wierzchołka. Tu należy się kierować w stroną krótkiego, niezbyt stromego żlebu. Wątpliwości szybko się rozwiewają. Tak, to już szczyt, dobrze pamiętam to podejście. Bez śniegu wydawało mi się nieco bardziej strome, ale może to tylko kwestia większego obycia z takim terenem. Ostatnie podejście pomiędzy wierzchołki Zadniego Kościelca. Krótki żleb wyprowadza mnie pomiędzy dwa, położone blisko siebie wierzchołki. Nie wiem, który jest wyższy, więc wejdę oczywiście na oba. Jako pierwszy, postanawiam zdobyć ten południowy, który wydaje się nieco łatwiejszy. Daję radę się tam dostać bez żadnej pomocy rąk. Chwilę później przechodzę też na północny, co wymaga odrobinę większej sprawności (parę pojedynczych metrów o wycenie 0+). A więc, udało się! Zadni Kościelec zdobyty zimą i tak na dobrą sprawę, nie było to jakoś szczególnie trudne. Poziom zbliżony do wejścia letniego, choć warto pamiętać, że dzisiejsze warunki są dość dobre, a ślad założony był niemal na wszystkich odcinkach. Widok z Zadniego Kościelca w stronę Kościelca. Jest około ósmej, na tamtym szczycie nie ma jeszcze nikogo. Spojrzenie w kierunku Orlej Perci. Wschodnia grań Świnicy, na który da się zauważyć (od lewej) Zawratową Turnię, Niebieską Turnię, Gąsienicową Turnię, a także główny i taternicki wierzchołek Świnicy. Na północnym – zachodzie widzę Dolinę Zieloną Gąsienicową, a w oddali między innymi Giewont, Kasprowy Wierch i Czerwone Wierchy. Zejście z Zadniego Kościelca Po spędzeniu kilku miłych chwil na wierzchołku (w sumie to na dwóch wierzchołkach) postanawiam schodzić. Ostrożnie dostaję się do żlebu, potem zaczynam się obniżać do miejsca, gdzie da się skręcić. Stamtąd ruszam ku Kościelcowej Przełęczy po własnych śladach prowadzących poniżej grani. Zejście tym krótkim żlebem między wierzchołkami. Powrót na Kościelcową Przełęcz. Wracam właściwie tą samą drogą, z jednym tylko odstępstwem. Pod koniec, z czystej ciekawości, wchodzę na grań i to nią pokonuję ostatnie metry. Jest odrobinę trudniej, muszę sobie nieco pomóc rękami, ale przy okazji mam z tego trochę frajdy. Na przełęczy robię krótki postój, po czym skręcam w lewo i zaczynam zejście. Tym razem wybieram wariant ze stromym zboczem, bez pchania się na skałki. Nie jest źle, choć oczywiście trzeba mocno uważać, bo ewentualnie poślizgnięcie trudno byłoby w takim terenie wyhamować. Kawałek dalej zbocze staje się nieco łagodniejsze. Schodzę szybko, bez większych problemów, znów trzymając się trawek – tam, gdzie to oczywiście możliwe. Tylko na paru odcinkach czuję, że pod cienką warstwą śniegu mam tę niefajną, gładką skałę. Zejście z Kościelcowej Przełęczy. Po kilkunastu minutach jestem już pod ścianą, przy wydeptanej ścieżce między Karem a Mylną Przełęczą. W tym miejscu spotykam dwóch innych pozaszlakowców, którzy też udają się na Zadni Kościelec. Chwilę gadamy, pokazuję im drogę na szczyt oraz opisuję warunki na podejściu. Potem skręcam w lewo i ruszam ku drugiemu z moich dzisiejszych celów. Wejście na Mylną Przełęcz zimą Dalsza droga wciąż jest przetarta, choć śladów nie ma wiele. Najbliższy odcinek nie jest szczególnie wymagający. Idę w poprzek zbocza, pod stromymi ścianami Zadniego Kościelca. Choć tak na dobrą sprawę, zimą bezpieczniej jest pokonywać ten fragment w płaskim terenie poniżej ściany. Problem w tym, że przy dzisiejszym śniegu byłoby to o wiele bardziej forsujące niż skorzystanie z już istniejącego śladu. A, że poziom zagrożenia lawinowego nie jest wysoki („niska dwójka”), to decyzja nie jest trudna. Droga na Mylną Przełęcz, fragment tuż za zejściem z Kościelcowej Przełęczy. Na kolejnym odcinku ścieżka nieco się obniża, by ominąć strome składki w ścianie po lewej stronie. Potem znów do góry, na pierwsze, nieco bardziej wymagające podejście. Kolejny kawałek z obejściem kilku skałek oraz skrętem na podejście po lewej stronie. Za zakrętem nadal trzymam się blisko ściany Zadniego Kościelca. Gdzieś w tym miejscu zaczynam się też zbliżać do innej pary, która ruszyła na Mylną Przełęcz przede mną. Ich tempo jest jednak dość wolne, więc wyprzedzenie jest pewnie tylko kwestią czasu. Łatwe odcinki za mną, teraz będzie już głównie pod górę. Po chwili intensywnej wspinaczki, droga nieco łagodnieje i oddala się od ściany. Skręcam lekko w prawo, obierając kurs na zbocze znajdujące się za kolejną grupą skałek. Tu w końcu wyprzedzam wspomnianą przed chwilą dwójkę. Nieco łagodniejszy odcinek drogi. Tu trzeba przejść za skałki, a potem odbić w lewo, do góry. Za skałkami zaczyna się kolejna stromizna. Ślady prowadzą tu zakosami, których z sumie nie potrzebuję, ale i tak korzystam, by uniknąć zakładania nowego śladu w zapadającej się pokrywie. Przełęcz już widać, trzeba tylko pokonać ostatnie strome podejście. Stopniowo zbliżam się do przełęczy. Tu rośnie niepewność przed tym, co czeka mnie na ostatnim odcinku. Latem jest on stromy i według niektórych wyceniany na I (dla mnie to bardziej coś pomiędzy 0+ a I). Jak będzie zimą? Czy w ogóle uda mi się tam wejść? Okazuję się, że… trudności gdzieś zniknęły. Śnieg ładnie wygładził to zbocze i zmniejszył jego nachylenie. Końcówkę pokonuje więc bez problemu, ani razu nie musząc pomagać sobie rękami, czy wbijać w pokrywę dziobu czekana. Stoję teraz na głównym siodle Mylnej Przełęczy, podziwiając rozciągające się z niej widoki. Największe wrażenie robi oczywiście grań po obu stronach, a także północna ściana Świnicy. Po krótkim postoju postanawiam przemieścić się na drugie siodło, położone nieco wyżej i odgrodzone kilkumetrową skałką. Można po mniej przejść górą albo przetrawersować od strony Doliny Zielonej Gąsienicowej. Dziś decyduję się na rozwiązanie pośrednie, początkowo idąc bokiem, a potem już ściśle granią. Szczerze mówiąc, to chyba najbardziej wymagający odcinek całej jest wycieczki (nieobowiązkowy dla kogoś, kto chce jedynie „zaliczyć” tę przełęcz). Na pierwszym planie skałka rozdzielająca siodła przełęcz, dalej grań Zawratowej Turni. W prawej części zdjęcia widać też Niebieską Turnię. Po przedostaniu się na drugie siodło Mylnej Przełęczy mam nieco lepszy widok na grań prowadzącą w stronę Zadniego Kościelca. Jestem także blisko wejścia na grań Zawratowej Turni, którą miałem okazję przejść w zeszłym roku. Stąd widzę nawet, że prowadzą na nią jakieś ślady, jednak ich przebieg nieco różni się od znanego mi, letniego wariantu. Widok na Zadni Kościelec z południowego siodła Mylnej Przełęczy. Stromy początek grani prowadzącej w stronę Zawratowej Turni. A tutaj jeszcze fragment Orlej Perci. W tym miejscu robię kolejną, kilkuminutową przerwę, po czym wracam na główne siodło. Trawa to chwilę, a gdy uda mi się tam dotrzeć, zaczynam rozmowę z jednym z członków wyprzedzonej niedawno ekipy. Okazuje się, że są to wspinacze, zamierzający pokonać dziś całą Grań Kościelców. Cóż, może za parę lat takie przejścia będą też w moim zasięgu. Póki co, musi mi wystarczyć wizyta na samej przełęczy. Zejście do Doliny Zielonej Gąsienicowej Ze względu na wiejący dziś, umiarkowanie silny wiatr, dość szybko podejmuję decyzję o zejściu. Powrót będzie po tej samej trasie co wejście, docelowo gdzieś w pobliże przełęczy Karb. Obracam się w stronę Doliny Zielonej Gąsienicowej i ruszam w dół. Sprawnie wytracam wysokość, a miękki śnieg, który niezbyt pomagał w drodze do góry, teraz przyjemnie wyhamowuje moje kroki. Zejście z Mylnej Przełęczy. Pokonuję największą stromiznę, potem odbijam w prawo i zmierzam w stronę skałek opadających z Zadniego Kościelca. Tam schodzę jeszcze kawałek, a następnie trafiam w miejsce, gdzie trzeba odzyskać trochę wysokości. Powrót pod ścianą Zadniego Kościelca. W pewnej chwili docieram do miejsca, gdzie droga z Mylnej Przełęczy spotyka się z tą prowadzącą z Kościelcowej Przełęczy. Tu idę nadal prosto, pokonując jeszcze niedługi odcinek w stronę Karbu. Wkrótce jestem już przy tym kamiennym zboczu, którym kilka godzin wcześniej podchodziłem pod ścianę. Odbijam w lewo i zaczynam umiarkowanie strome zejście. Niestety, w paru miejscach dane jest mi przypomnieć sobie o zapadającym się śniegu między głazami. Czasem noga potrafi wpaść nawet po kolano. Zejście po pełnym kamieni zboczu. Lada chwila będę już na w miarę płaskim terenie. Po kilku minutach docieram do podstawy zbocza. To inne miejsce, niż to, w którym wcześniej schodziłem ze szlaku, jednak nie ma to teraz większego znaczenia. Skręcam w prawo i ruszam przez siebie z zamiarem dotarcia do turystycznej ścieżki. Gdy ją znajduję, zatrzymuję się na moment, by ściągnąć kask oraz przypiąć czekan do plecaka. Raki póki co zostają, ale resztę raczej się już nie przyda. Ok, wróciłem do szlaku. Tyle, że on ma w zimie więcej niż jeden wariant. Tworzą się skróty, obejścia, swoje dokładają też skiturowcy swobodnie poruszający się po okolicy. W efekcie, cała dolina jest pocięta dziesiątkami, jak nie setkami różnych śladów. Sam też ulegam pokusie, by szybciej dostać się do schroniska. Idę więc za śladami prowadzącymi bliżej zbocza Małego Kościelca. Gdy one się kończą, podążam za lekko utwardzonym odciskiem nart. Początkowo idzie dobrze, ale w końcu zaczynam żałować tej decyzji. Sporo tu kosówki, w której od czasu do czasu lądują moje nogi. Czasem potykam się wręcz co kilka kroków. Rośnie zmęczenie, a ja zaczynam szukać wygodnej opcji, by dostać się do normalnego szlaku. Jakiś mój improwizowany wariant powrotu na Halę Gąsienicową. Ostatecznie się udaje, ale dopiero w miejscu, które i tak leży dość blisko schroniska. Trochę przekombinowałem. Trudno, będzie wniosek na przyszłość. Powrót do Kuźnic Po przejściu kilkuset metrów trafiam z rozdroże, gdzie mogę albo iść w stronę Murowańca, albo od razu skręcić w stronę Kuźnic. Wybieram to drogie, co wymusza jeszcze chwilę podejścia, po którym trafiam na znaną z pięknych widoków Halą Gąsienicową. Przechodzę przez Halę, mijając trochę tutejszych zabudowań, a następnie zaczynam kolejne podejście. Gdy dobiega końca, docieram na dość płaską Królową Rówień. Za nią jest jeszcze chwila w dół, a potem kolejne skrzyżowanie, gdzie do wyboru są dwa warianty zejścia do Kuźnic. Dojście do Przełęczy między Kopami. Dziś wybieram wariant przez Boczań, prowadzący niebieskim szlakiem. Skręcam w prawo i zaczynam schodzić długim, łagodnie nachylonym grzbietem. W pewnej chwili pojawia się las, którym pokonuję resztę tego szlaku. Odcinek jest łatwy, choć dziś okropnie oblodzony. Niestety, nie chce mi się zakładać ściągniętych w okolicy schroniska raków, co przypłacam efektowną wywrotką i podrapaną dłonią. W Kuźnicach jestem około 11:40. Wcześnie, nawet bardzo. Gdyby nie mocno grzejące słońce i coraz bardziej rozmiękczona pokrywa, pewnie zdecydowałbym jeszcze dorzucić coś do tej wycieczki. Ale w takich warunkach? Szkoda się męczyć, nie warto ryzykować. Wrócę kiedy indziej. A póki co, wsiadam w busik, czekam chwilę na odjazd i przemieszczam się do Zakopanego. Tam kolejny przestój, potem przesiadka na kurs do Krakowa i w miarę sprawny powrót do domu. Zadni Kościelec i Mylna Przełęcz w zimie – podsumowanie Choć oba te miejsca już kiedyś zdobyłem, fajnie było je poznać w zimowej odsłonie. A ponieważ udało mi się trafić na całkiem niezłe warunki, to wejście nie sprawiło jakichś większych problemów. Część trasy okazała się nawet łatwiejsza niż latem. Tak w sumie, to dla mnie było to jedno z najbardziej satysfakcjonujących przejść tego sezonu. Tatry zimą, Tatry poza szlakiem – moje dwa ulubione motywy połączone podczas jednej wycieczki. Mam nadzieję, że nie po raz ostatni. Nie wiem, czy uda się jeszcze w tym roku, ale kiedyś, wraz z rozwojem umiejętności, na pewno jeszcze do tej koncepcji wrócę. Pogoda na Rysach dzisiaj ( i w kolejnych dniach. Jakie warunki pogodowe przewidują meteorolodzy? W czwartek temperatura na Rysach (Tatry) ma wynieść 8 °C. Z kolei spodziewana prędkość wiatru to 9 km/h. Deszczu spodziewamy się na poziomie 1 pogodowe: Rysy, Tatry ( meteorologów, na Rysach o godz. 06:00 w czwartek powinno być:Temperatura: 6 °C Prędkość wiatru: 13 km/h Na Rysach (Tatry) o godz. 09:00 spodziewane są:Temperatura: 7 °C Prędkość wiatru: 8 km/h O godz. 12:00 w czwartek na Rysach meteorolodzy przewidują:Temperatura: 8 °C Prędkość wiatru: 8 km/h Może spaść 2 mm deszczu O godz. 15:00 w czwartek na Rysach meteorolodzy przewidują:Temperatura: 9 °C Prędkość wiatru: 8 km/h Może spaść 4 mm deszczu W czwartek o godz. 18:00 na Rysach przewidywane są następujące warunki:Temperatura: 9 °C Prędkość wiatru: 8 km/h Może spaść 2 mm deszczu W czwartek o godz. 21:00 na Rysach przewidywane są następujące warunki:Temperatura: 7 °C Prędkość wiatru: 11 km/h W piątek o godz. 00:00 na Rysach przewidywane są następujące warunki:Temperatura: 7 °C Prędkość wiatru: 15 km/h Prognozę pogody dla Rysów na najbliższy tydzień znajdziesz w TatrachRysy są położone na granicy polsko-słowackiej w Tatrach Wysokich. Ich wysokość to 2501 m Posiada trzy wierzchołki, północno-zachodni jest najwyżej położonym punktem w Polsce - 2499 m i jest wpisany do Korony Europy. Warunki pogodowe na Rysach w najbliższych dniachczwartek, Rysach (Tatry) za dnia odczuwalna temperatura ma wynieść 5 °C. Możliwość wystąpienia opadów to 50%.Minimalna temperatura: 6 °C, Maksymalna temperatura: 9 °C, Prędkość wiatru: 9 km/h, Opady deszczu: 1 mm W nocy z czwartek na piątek minimalna temperatura wyniesie 7 °C, a prędkość wiatru 14 km/h. Deszczu może spaść do 1 mm. piątek, ciągu dnia na Rysach (Tatry) odczuwalna temperatura wyniesie 7 °C. Możliwość pojawienia się opadów wynosi 44%.Minimalna temperatura: 8 °C, Maksymalna temperatura: 11 °C, Prędkość wiatru: 11 km/h, Opady deszczu: 2 mm W nocy z piątek na sobotę najniższa spodziewana temperatura to 7 °C, natomiast wiać ma z prędkością 16 km/h. Można spodziewać się deszczu na poziomie 2 mm. sobota, Rysach (Tatry) za dnia odczuwalna temperatura ma wynieść 7 °C. Możliwość wystąpienia opadów to 69%.Minimalna temperatura: 8 °C, Maksymalna temperatura: 11 °C, Prędkość wiatru: 9 km/h, Opady deszczu: 3 mm W nocy z soboty na niedzielę minimalna temperatura wyniesie 7 °C, natomiast wiatr ma mieć prędkość do 2 km/h. Można spodziewać się deszczu na poziomie 3 mm. niedziela, Rysach (Tatry) za dnia odczuwalna temperatura ma wynieść 6 °C. Prawdopodobieństwo opadów to 64%.Minimalna temperatura: 7 °C, Maksymalna temperatura: 9 °C, Prędkość wiatru: 3 km/h, Opady deszczu: 4 mm W nocy z niedzieli na poniedziałek najniższa przewidywana temperatura wyniesie 3 °C, natomiast wiać ma z prędkością 5 km/h. Deszczu może spaść do 4 mm. poniedziałek, ciągu dnia na Rysach (Tatry) odczuwalna temperatura wyniesie 4 °C. Prawdopodobieństwo opadów szacuje się na 8%.Minimalna temperatura: 4 °C, Maksymalna temperatura: 9 °C, Prędkość wiatru: 7 km/h, W nocy z poniedziałku na wtorek najniższa przewidywana temperatura wyniesie 5 °C, natomiast wiać ma z prędkością 4 km/h. wtorek, temperatura w ciągu dnia na Rysach ma wynieść 5 °C. Według prognozy pogody, prawdopodobieństwo opadów wynosi 21%.Minimalna temperatura: 5 °C, Maksymalna temperatura: 9 °C, Prędkość wiatru: 4 km/h, W nocy z wtorku na środę najniższa przewidywana temperatura wyniesie 3 °C, a z kolei prędkość wiatru 3 km/h. Promocje na gadżety turystyczneMateriały promocyjne partnera Pogoda na Rysach - kiedy iść?Pogoda na Rysach cechuje się klimatem wysokogórskim strefy umiarkowanej oraz ma charakterystyczne cechu alpejskiego klimatu. Pogoda jest bardzo zmienna, występują silne wiatry, w tym halny oraz mgła, która może utrudniać wędrówkę. Natomiast śnieg na Rysach może zalegać nawet do późnego lata. ZOBACZ KONIECZNIEIdziesz w góry? Tego nie róbSzlaki na RysyNa szczyt Rysów prowadzą dwa szlaki turystyczne obukierunkowe. Od polskiej strony szlak północy czerwony oraz od słowackiej strony szlak południowy niebieski i czerwony. Trasa na Rysy wymaga odpowiedniego obuwia, odzieży i sprzętu turystycznego. Przyroda w drodze na RysyNa Rysach występuje wiele różnorodnych roślin. Na wysokości 2483–2503 m znajduje się 63 gatunki roślin kwiatowych, a w większości roślin alpejskich. Na szczytach Rysów można znaleźć rzadkie gatunki roślin, jak ukwap karpacki, wiechlina tatrzańska i skalnica odgiętolistna. Zbocza południowe są zamieszkałe przez świstaki i kozice. Ciekawostki o RysachWśród zdobywców Rys jest między innymi Maria Skłodowska-Curie wraz z mężem Pierrem, którzy weszli na szczyt w 1899 i koszulki trekkingowe w promocyjnych cenachMateriały promocyjne partnera

górski szlak w poprzek zbocza